Dziś recenzja produktu,który zrewolucjonizował mój makijaż oczu. Mowa o cieniu w kremie marki Mac znanym pod nazwą Paint Pot. Na jego zakup zdecydowałam się ,ponieważ poszukiwałam bazy pod cienie. Oczywiście na mojej liście baz do testowania jest wiele pozycji, jednak nasz rynek oferuję wiele produktów o tych samych właściwościach i formule (prawie wszystkie są mniej lub bardziej udanymi kopiami bazy Art Deco). Może wiele Was zarzuci mi ,że chwaliłam sławną bazę Art Deco, a szukam czegoś lepszego. Chcę na początku zaznaczyć ,że baza Art Deco jest świetnym produktem, jednak nie moim ideałem jeśli chodzi o tego typu kosmetyk.Przejdę teraz do recenzji cienia Painterly, żeby zbyt Was nie zanudzić:)
W eleganckim szklanym słoiczku mamy do wykorzystania 5 g produktu.Słoiczek jest zaprojektowany w przemyślany sposób- jest bardziej szeroki niż wysoki,przez co łatwo wydobyć z niego kosmetyk.
Formuła cienia jest dość śliska i gładka. Łatwo rozprowadza się po powiece i daje się blendować. Jednak nie zalecałabym bardzo powolnego nakładania, ponieważ gdy cień zasycha staje się bardziej suchy i pudrowy. Nie jest to absolutnie jego wadą, bo kiedy już zaschnie to jest bardzo trwały.Cienie na nim mają bardziej nasycony kolor, dają się również ładniej rozcierać, ponieważ Paint Pot nie jest lepki.
Przechodząc do samego koloru- celowałam w kolor który stanowiłby tło dla innych cieni.Musiał być neutralny,w kolorze mojej skóry.Początkowo miałam ochotę na Soft Ochre,który jest bardziej pomarańczowy- będzie bardzo dobry dla osób o ciemniejszej karnacji oraz dla tych ,którzy chcą zatuszować silne zasinienia i zaczerwienienia na powiekach. Painterly zaproponowała mi miła Pani wizażystka w salonie Mac. Jest on bardziej różowy- czyli przeznaczony dla jaśniejszych cer,a także dla osób ,które mają ciemniejszą skórę na powiekach. Nie ma bardzo dużych różnic w pomiędzy tymi kolorami,ważne jest aby wybrać taki w którym lepiej się wygląda;)
Ten cień sprawdzi się w makijażach naturalnych oraz sprawdzi się jako uzupełnienie innych odcieni w makijażu, ponieważ jest bardzo uniwersalny. Możecie kłaść go również na dolną powiekę, gdzie sprawdzi się do tuszowania mankamentów jakie dotyczą dolnej powieki- zadziała jak korektor.Pięknie odświeża spojrzenie, nałożony na łuk brwiowy liftuje brwi i otwiera oko.
Jest to produkt niezwykle wydajny, mam go od tamtego roku,a zużycie jest niewielkie. Nie zauważyłam ,żeby wysychał. Dobrze dokręcam przykrywkę i trzymam Paint Pota dnem do góry.Cena za jaką go wówczas kupiłam to 74 zł.
Po nałożeniu na rękę większej ilości wyszedł na zdjęciu bardziej przyciemniony kolor, w mniejszej ilości na powiece wygląda na bardziej rozbielony.Do wyboru mamy 9 odcieni, czasami wchodzą nowe kolory w edycjach limitowanych.Cienie sprawdzają się jako baza tak jak w przypadku mojego, jako podbicie koloru dla innych cieni,jako eyeliner oraz aplikowane samodzielnie.
Podoba mi się jeszcze Bare Study oraz Rubenesque:)
A Wy używacie Paint Potów?
A Wy używacie Paint Potów?