Nigdy nie przepadałam za cieniami w kremie, jednak ostatnimi czasy bardzo mocno się do nich przekonałam. Na dzień dzisiejszy mamy bardzo duży wybór tego rodzaju kosmetyków, dlatego każdy może znaleźć coś odpowiedniego dla siebie pod względem tekstury,wykończenia i koloru.Kiedy tylko Benefit włączył do swojej oferty cienie w kremie Creaseless Cream Shadow zapragnęłam je wypróbować, tym bardziej , że wiele blogerek kusiło nimi w swoich postach.
Wszystkie kolory cieni z tej serii są raczej w naturalnych, stonowanych barwach, więc są idealne do wykonania szybkiego makijażu dziennego. Często sama korzystam z takiego rozwiązania, kładąc na powiekę cień Creaseless, zaznaczając lekko linię rzęs kredką, cieniem lub żelowym eyelinerem i kończę dzieło tuszując rzęsy. Czasem używam też tego cienia jako bazę pod inne cienie- super sprawdzi się jako tło do smokey eyes.
Jeśli jesteśmy w temacie aplikacji- czym, co i jak? Ja najczęściej nakładam go za pomocą palca wskazującego i rozcieram czwartym palcem (jego nacisk jest najdelikatniejszy, co ważne przy delikatnej skórze powiek), który jest wolny od cienia, dlatego jestem w stanie rozetrzeć granicę. Oczywiście można nakładać go pędzlem np. języczkowym syntetycznym (jak do korektora) lub syntetycznym typu kabuki (Real Techniques, Sigma, EM). Można pokusić się od razu aplikację i rozcieranie w jednym , czyli nakładanie cienia za pomocą pędzla do blendowania np. MAC 217. Jeśli chcecie upakować cień na powiece, tak żeby kolor był wyraźny, wówczas nakładamy go przez dociskanie.
Mam cień w kolorze BIRTHDAY SUIT, jest to średni brąz ze złotymi drobinkami. Kosmetyk jest bardzo kremowy, gładko i równo się rozprowadza. Można uzyskać nim krycie od średniego do mocnego, bardzo ładnie można nim budować intensywność. Drobinki są delikatne, nie drażnią powiek. Po chwili można zauważyć jego lekkie zasychanie- na powiekach o suchej lub normalnej skórze powinien być w tym momencie nie do ruszenia, osoby posiadające tłustą skórę powiek, mogą przypudrować powieki przed nałożeniem tego produktu, lub zagruntować cień w kremie przy użyciu cienia sypkiego lub prasowanego, jednak jest to kwestia bardzo indywidualna. Cień nie ściera się, nie roluje i nie blaknie. Dobrze współpracuje z innymi formułami kosmetyków.
Opakowania kosmetyków z tej serii są przeurocze.Utrzymane w klimacie vintage, typowe dla marki Benefit.
Cienie opakowane są w słoiczki, dodatkowo znajdują się w tekturowym pudełeczku. Dołączona jest również instrukcja obsługi. Zapach kosmetyku jest delikatny.Cena 89 zł za 4,5 g.
Miałyście już do czynienia z tymi cieniami? Ja ze swojego jestem zadowolona i planuję zakup kolejnych kolorów.Możecie mi jakiś szczególnie zarekomendować?
uwielbiam te cienie :)
OdpowiedzUsuńJa też i zastanawiam się jaki kolor ma być następnym w mojej kosmetyczce. Ciężki wybór, bo wszystkie mają bardzo ładne i praktyczne kolory:)
Usuńja też uwielbiam, używam na okrągło teraz :)
UsuńWygląda obłędnie... I to opakowanie...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Benefit i kolekcjonuję krok po kroku :)
Ja też lubię kosmetyki Benefit, szczególnie rozświetlacz High Beam i bronzer Hoola, mam teraz na oku róż Hervana:)
UsuńPiekny kolor i opakowanie. generalnie malo cieni w kremie uzywam,ale te sa piekne i kusza ;)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci również Paint Poty z Mac'a oraz cienie Aqua Cream MUFE. Chcę jeszcze wypróbować cienie w kremie od Bobbi Brown- mają super unikatowe wykończenia:)
Usuńbardzo się te cienie Benefitowi udały :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się kolory, które posiadasz:) Mam nadzieję, że do tych "dzienniaczków" wypuszczą jeszcze inne odcienie:)
Usuńno fajny ten kolorek :)
OdpowiedzUsuńPiękny odcień. Rozważam zakup tego oraz Bikini-tini :) Jestem bardzo ciekawa czy sprawdzą się u mnie tak samo dobrze jak cienie w kremie od Maybelline i Paint Poty Maca.
OdpowiedzUsuńMusiałabyś przetestować te wszystkie marki na sobie, bo u każdego to trochę inaczej wygląda:)
UsuńLubię kremowe,ale chyba wolałabym znaleźc tańszy kosmetyk:)
OdpowiedzUsuńhttp://sayhitocosmetics.blogspot.com/
Z tańszych kremowych cieni możesz znaleźć coś dla siebie z oferty Maybelline, chyba kiedyś Bell miało kosmetyki tego typu:)
UsuńRaczej się nie skuszę, z tej prostej przyczyny, że większość tego typu cieni u mnie momentalnie spływa. Przejechałam się już na MACu, Mybelline i kilku innych firmach. MUFE macałam, ale nie znalazłam dla siebie koloru, może kiedyś też spróbuję Bobbi Brown. Obecnie jeszcze skusiłam się na KIKO, ale jeszcze nie przyleciał, więc też jestem pełna obaw czy to był słuszny wybór. No i jeszcze Illamasqua, ten z kolei ma nietypowy kolor i nie miałam jeszcze okazji wypróbować :P
OdpowiedzUsuńSpróbuj sobie MUFE nr 13 i 15. U mnie Paint Pot trzyma się super. Szukaj i na pewno znajdziesz coś dla siebie:) widziałam jeszcze fajne cienie w tubce Becca.
UsuńFenomenalny kolor ! Nie miałam okazji używać jeszcze tych cieni, że tak powiem jeszcze się nie dorobiłam, ale może kiedyś hehe :)
OdpowiedzUsuńBenefit naprawdę się wykazał,cienie trafiły w mój gust:)w dodatku opakowanie śliczne:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich cienie, także te prasowane, są bardzo trwałe i łatwo nakładają się ;) Też mam birthday suit :)
OdpowiedzUsuńCudowny, metaliczny kolorek :)
OdpowiedzUsuń