środa, 22 października 2014

Jesienna lista życzeń

Jesień to czas gdy pogoda przestaje nas rozpieszczać. Przeciwnie- często daje nam w kość pierwszymi temperaturami spadającymi w kierunku zera, pluchą i rujnującymi nasze fryzury wichurom. Nie ma co, trzeba się porozpieszczać. Czym ja będę sobie poprawiać humor? Same zobaczcie :)


Pierwszym na co mam niesamowitą ochotę są pędzle Zoeva. Tym razem w całym komplecie (wcześniej kupiłam pojedynczo). Najbardziej wpadającym w oko jest luksusowy zestaw Rose Golden oraz nowość ze słodziasznymi różowymi trzonkami Pink Elements Classic. Chyba nie ma osoby, której serce nie przyspiesza na widok tych cudeniek?
Kolejnym z sekcji makijażowych akcesoriów jest nowy Beautyblender Micro.Mini. Wyglądające jak zielone dziecko klasycznej gąbki Beautyblender jajeczko do aplikacji makeup'u ma sprawdzać się w partiach twarzy, gdzie nałożenie makijażu jest bardziej kłopotliwe (okolice oczu, skrzydełka nosa),a także może być z powodzeniem użyty także do nakładania kremowych cieni.
Coś czego szczególnie brakuje mi jesienią to rozświetlenie. Na szczęście łatwo dodać sobie odrobinę blasku za pomocą rozświetlacza. Moja makijażowa kolekcja tonie w highlighterach w kamieniu, dlatego marzy mi się płynny kosmetyk Becca Shimmering Skin Perfector- najlepiej w kolorze Moon Stone lub Pearl.
I ostatni kosmetyk, tym razem do pielęgnacji. Jeśli uda mi się go zakupić moja skóra powinna być mi po stokroć wdzięczna. Płyn złuszczający z kwasem salicylowym Paula's Choice Skin Perfecting 2 % BHA Liquid Exfoliant może okazać się dla niej najlepszym prezentem jaki ostatnio jej zrobiłam.
Jak podobają się Wam moje propozycje na jesienne zakupy?Podzielcie się ze mną swoimi listami życzeń. Może podpatrzę coś u Was i troszkę poszerzę moją listę zakupową:)

środa, 15 października 2014

Clinique - baza Superprimer, tusz Hight Impact oraz owacje na stojąco:)

Dziś o tym jak powinno wyglądać rozpieszczanie klienta. Zacznę może od początku historii, bo choć nietypowa dla mojego bloga, gdzie głównie recenzuję kosmetyki, zasługuje na przytoczenie. Jak pewnie wiedzą wszystkie osoby zainteresowane tematyką urody, makijażu i pielęgnacji coraz więcej  znanych marek rozpoczyna sprzedaż internetową. Do ostatnio dostępnych przez kliknięcie dołączyły MAC, Sephora i właśnie marka Clinique oferująca zarówno kosmetyki pielęgnacyjne jak i do makeup'u. Postanowiłam sprawdzić zakupy w każdym z tych sklepów. W Clinique zachęciła mnie dodawana do pierwszych zamówień puszka z miniaturami oraz możliwość wybrania dodatkowo innych próbek, a raczej miniatur, ponieważ są dosyć pokaźnych rozmiarów.


Moje zamówienie składało się z bazy, której zadaniem jest korekcja kolorytu twarzy czyli mówiąc krótko nadanie jej jednolitości oraz przedłużenie trwałości podkładu. Do wyboru jest aż sześć różnych wariantów, dlatego każdy może znaleźć coś dla siebie. Wybrałam bazę w kolorze brzoskwiniowym Discolourations, która niweluje przebarwienia i ożywia cerę.



Drugim produktem na który się zdecydowałam jest mój sprawdzony i ukochany tusz High Impact Mascara. Kolor który preferuję to oczywiście czerń. Dla mnie jest to genialny tusz i sprawdza się rewelacyjnie. Wracam do niego raz po raz i ciężko zamienić mi go na jakiś inny.



Przechodząc do sedna, bo nie jest to szczegółowa recenzja kosmetyków wymienionych powyżej- próbki. Coś czego w tym kraju nam skąpią, a tu Clinique rozwaliło system i obdarowało mnie miniaturami! W pięknej puszce, która jest niewątpliwą ozdobą toaletki i pomocnikiem w organizacji kosmetyków mieści się pięć miniatur- tusz do rzęs High Impact Mascara, pomadka, krem pod oczy All About Eyes, serum  Repairwear Laser Focus Smooths, Restores, Corrects, krem CC. Sama do zamówienia wybrałam powtórnie krem All About Eyes, ponieważ testowałam go już wcześniej i mi służy oraz coś z czym nie miałam nigdy styczności czyli peeling 7 Day Scrub Cream.


Teraz to dopiero pochwalę! Dodanie do mojego zamówienia tylu kosmetyków w ilości takiej, która faktycznie może dać nam jakiś pogląd o produkcie jest motorem dla tego, że jeśli wypróbuje kosmetyki i sprawdzą się w mojej pielęgnacji lub makijażu, to oczywiście będę chciała więcej i więcej więc kupię pełnowymiarową wersję. Jeśli nawet nie będą dla mnie trafione, to marka zyska baaaardzo dużo w moich oczach i będę zachęcona do wypróbowania (co za tym idzie) również zakupu innych ich kosmetyków z ich oferty. Brawo dla Clinique- uczcie się od tej marki. Jeszcze duży plus- na pocztę stale dostaje wiadomości o okazjach gdzie do zakupów dodawana jest dodatkowa pula miniatur często w zestawie ze ślicznymi kosmetyczkami bądź puszkami do przechowywania. Znakomite kosmetyki i ekstra gratisami to klucz do sukcesu!

środa, 8 października 2014

Chanel Illusion D'Ombre New Moon

Wszyscy, którzy czytają mojego bloga i znają moje upodobania kosmetyczne wiedzą, że uwielbiam cienie w musie Chanel Illusion D'Ombre. Zrobiłam już ich recenzję w tym poście klik!. W letniej kolekcji limitowanej Chanel pojawiły się trzy zjawiskowe odcienie, dlatego nie mogłam przejść koło nich obojętnie. 



Jednym z nich, który wyjątkowo przypadł mi do gustu był New Moon. Zawsze staram się wybrać nietuzinkowe kolory i wykończenia, ponieważ nadają one charakteru makijażom oraz sprawiają, że nawet najprostszy look wygląda szlachetnie i niepowtarzalnie. 


Cienie Illusion D'Ombre można używać na wiele sposobów dzięki czemu kosmetyk jest uniwersalny i każdy może wybrać czy będzie grał pierwsze skrzypce w makijażu oczu czy też będzie stanowił dodatek podkręcający efekt innych cieni. W moim przypadku często występuje solo lub w duecie z przyciemnioną linią rzęs, bądź wymodelowaną powieką.  Stosuje go także jako bazę pod inne cienie lub element smoky eyes. 


Ocień New Moon jest dosłownie nie do opisania. Brązowa baza pobłyskuje różnymi odcieniami. W zależności od padania światła jest bardziej fioletowa lub miedziana. Mnóstwo różnokolorowych drobinek tworzy efekt "wow".


Formuła cienia jest bardzo delikatna, pięknie się rozprowadza, dzięki temu olśniewająco prezentuje się na powiekach. Opakowanie wygląda bardzo luksusowo, co jest charakterystyczne dla tej marki, przy czym zachowuje swoją funkcjonalność. Dodatkowym atutem jest dołączony składany pędzelek. Jak zwykle polecam te cienie i mam nadzieję, że w kolejnych kolekcjach pojawi się równie piękny Illusion D'Ombre i trafi w moje ręce.

środa, 17 września 2014

Bobbi Brown Surf & Sand

Pozostając dalej w wakacyjnym klimacie i łapiąc ostatnie ciepłe dotknięcia słońca przedstawiam paletę z kolekcji Surf & Sand od Bobbi Brown. W tej edycji limitowanej zdecydowaną gwiazdą była paleta cieni w dwóch wersjach kolorystycznych. Opakowana w intrygujący materiał przypominający surowy len, któremu luksusowego charakteru nadają złote elementy. Bardzo przydatne jest duże lusterko, dzięki któremu paleta jest nie tylko przyjemna dla oka, ale także funkcjonalna. Jest na czym zawiesić wzrok, a te nietuzinkowe opakowanie jest cacuszkiem, które każda pasjonatka makijażu chciałaby mieć na swojej toaletce.


Paleta Sand zawiera idealną kombinację cieni w wykończeniu matowym oraz sparkle. Dzięki ośmiu cieniom w barach brązu, beżu i złota można stworzyć niezliczoną ilość makijaży. Moimi faworytami są cienie składające się z milionów lśniących drobinek. Są akcentem w makijażu nadającym trójwymiarowości i zdecydowanie przykuwającym wzrok. Pięknie prezentuje się ocień starego złota, jest to szlachetny kolor dzięki któremu można wykonać połyskliwy makijaż oczu unikając kiczowatego wykończenia.


Podstawą makijażu są dla mnie matowe cienie wysokiej jakości. W tej palecie znajdują się uniwersalne odcienie: jasny beż służący do zagruntowania powieki, wyrównujący jej kolor i idealnie podkreślający obszar pod brwią jest strzałem w dziesiątkę. W palecie znajdziemy również odcienie przeznaczone do modelowania oka. Najciemniejszym z matowych odcieni możemy dodatkowo skorygować kształt brwi.


W palecie znajdują się cienie Pale Cream (matowy jasny beż), Blazing Star (cień typu sparkle), Gold (jasne złoto w wykończeniu sparkle), Bikini Bronze (ciepły odcień średniego złota z domieszką miedzi w wykończeniu metalicznym), Frappe (średni, lekko popielaty brąz w wykończeniu matowym), Sand (piaskowy odcień w wykończeniu matowy), Golden Copper (ciemny złoty kolor w wykończeniu metalicznym), Oyster (ciemny chłodny brąz w wykończeniu matowym).


Cena palety to 355 zł za osiem cudownych odcieni, gdzie wszystkie są wykonane na najwyższym poziomie i każdy ma swoje przeznaczenie, dlatego jesteśmy w stanie wykorzystać ten kosmetyk w stu procentach. Cienie utrzymują się długo, dobrze blendują i komponują się ze sobą. Jestem niesamowicie zadowolona z zakupu, choć kusiła mnie także druga wersja Surf, która jest bardziej kolorowa. Cóż nie można mieć wszystkiego :) Jeśli będziecie mieć możliwość zakupu palety cieni Bobbi Brown to ja z całego serca polecam.



poniedziałek, 12 maja 2014

Nowości MAC- Payland, Studio Sculpt i Alluring Aquatic


W dzisiejszym poście pokarzę Wam kilka perełek wyłowionych w najnowszych edycjach limitowanych MAC. Jeśli chcecie wiedzieć co piszczy w trawie w sezonie wiosna-lato zapraszam :)


Zawsze obiecuję sobie zakup delikatnej, nierzucającej się w oczy, "spokojnej" pomadki i... zawsze kupuję dokładnie odwrotność tego co sobie zaplanowałam. MAC tworzy tak fantastyczne i soczyste kolory, którym nie sposób się oprzeć. Tym razem padło na pomadkę z kolekcji Playland obfitującej w wiosenne, świeże i neonowe barwy. Zdecydowałam się na odcień Toying Around w wykończeniu Amplified. Jest to koralowa szminka z dodatkiem neonowego różu. Dokładnie takiego koloru od dawana szukałam i chyba nie tylko ja, ponieważ cieszy się ona dużym zainteresowaniem i w sklepie internetowym MAC jest już wyprzedana. Cena to 86 zł.


Jeśli jesteśmy już w temacie ust to przejdźmy do konturówki na którą czekałam już długo. Jest to produkt, który przyda się wszystkim fankom makijażu nude. Konturówka What Comes Naturally posiada delikatny beżowy odcień bez tonów różu czy pomarańczu.



 Jej zwarta formuła ułatwia wyrysowanie idealnego konturu ust, a dzięki temu, że jest świetnie napigmentowana zapewnia szybkie wypełnienie środka ust, które zapewnia trwałość makijażu. W tej kolekcji zachwycają również opakowania w metalicznym turkusowym odcieniu skropione kropelkami wody przywodzą na myśl wakacyjny klimat. Cena 73 zł.


Poszukiwałam ostatnio produktu do konturowania twarzy "na mokro". Nie wiecie jak plułam sobie w brodę gdy jakiś czas temu MAC wypuścił kremowe kosmetyki do tego celu, a ja przegapiłam tą kolekcję. Teraz nie mogłam przejść kolo nich obojętnie, choć wybór kolorów nie był tak duży jak wcześniej. Zdecydowałam się więc na zakup Pro Sculpting Cream w odcieniu Coffee Walnut. Jest to ciemny odcień brązu z zimnymi tonami. Mam nadzieję, że będzie współpracował z moimi podkładami i sprawi, że makijaż będzie wyglądał nieziemsko. Nie mogę się doczekać testów! Cena 96 zł. 

czwartek, 20 marca 2014

Chanel NOTES DE PRINTEMPS - Rouge Allure MELODIEUSE

W moim dwusetnym poście chciałam przedstawić Wam coś wyjątkowego. Wybór padł na moją najnowszą pomadkę  z wiosennej kolekcji Chanel- marki, którą cenię i uwielbiam:) 


Nie tylko odcień nowej szminki był dla mnie nowością, również z tą  w formułą miałam pierwszy raz do czynienia. Używałam dotychczas szminek Rouge Coco i Rouge Coco Shine, są jednymi z moich ulubionych produktów do makijażu ust. Tym razem zdecydowałam się na zakup Rouge Allure i absolutnie nie żałuję! Chcecie wiedzieć dlaczego? Zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią posta.


Jeśli chodzi o design opakowania- tu Chanel nigdy nie zawodzi. Szminka zamknięta jest w czarnej, solidnej obudowie. Opakowanie choć proste i klasyczne, przemyca nutkę luksusu w postaci złotych elementów. Wszystkie osoby lubiące nietuzinkowe rozwiązania docenią sposób otwarcia tych pomadek. Opakowanie należy lekko docisnąć w górnej jego części,następuje (uzależniające!) kliknięcie i  wówczas pomadka wysuwa się. Sprawia to, że niezwykle szybko i łatwo możemy ją otworzyć. 


Formuła kosmetyku jest kremowa, dlatego jest niezwykle przyjemna w aplikacji. Kolor rozkłada się na ustach równomiernie, a jego natężenie można stopniować, bez efektu zbyt mocno pomalowanych warg. Dzięki lekkiej konsystencji możemy delikatnie wklepać ją opuszkiem palca i uzyskać subtelny efekt oraz nałożyć ją, stosując więcej niż jedną warstwę, aby nadać ustom zdecydowany, żywy kolor.


Odnośnie koloru- Melodieuse to soczysty koral, w którym przeważają bardziej odcienie różu i pomarańczowej czerwieni, niż oranżu. Jest to bardzo świeży i kobiecy kolor o satynowym wykończeniu, choć moim zdaniem bardzo blisko mu do matu. To idealne rozwiązanie dla osób, które nie chcą sięgać po klasyczną czerwień, a pragną nadać swojemu makijażowi szyku,charakteru i wyrazistości.


Trwałość kosmetyku jest bardzo dobra, nosiłam ją solo i wytrzymywała u mnie naprawdę długo. Jeśli chcecie jednak wydłużyć czas jej pobytu na waszych ustach należałoby użyć konturówki lub primera. Nie podkreśla ani nie generuje suchych skórek. Nie zauważyłam również tendencji do migrowania poza granice warg. Znika z ust w bardzo dobry sposób, delikatnie i stopniowo kolor ulega jednolitemu "wygaszeniu". Nie zbiera się w załamaniach skóry oraz nie roluje.


Możecie zakupić ją w Douglasie i Sephorze za ok.150 zł. Czy kolekcja Chanel na wiosnę 2014 przypadła Wam do gustu?


środa, 12 marca 2014

Guerlain Meteorites Blossom


W tym roku wiosna w makijażu zapowiada się naprawdę pięknie! Mnie szczególnie zachwyciła lekkość i świeżość makijaży jakie proponują marki na sezon wiosenno-letni. Może dlatego skusiłam się na puder w kulkach czyli kultowe Meteoryty. Po zimie niczego więcej nie pragniemy jak większej świetlistości cery, podkreślenia jej atutów i zatuszowania niedoskonałości. W tym celu blisko trzydziestu lat temu pojawiły się Meteoryty. W pudrze o odcieniu 02 clair znajdują się kulki fiołkowe, żółte, zielone, różowe i rozświetlające, których mix ma za zadanie zapewniać efekt idealnej cery. Kosmetyk, który posiadam jest w najjaśniejszym odcieniu, który występuje w tej edycji limitowanej, idealnie wtapia się w cerę, pozostając niewidocznym.


Pierwsze co zawładnęło moimi zmysłami to przepiękna puszka. Jako kolekcjonerka cacuszek od Guerlain, nie mogłam przejść koło tej edycji limitowanej obojętnie. Wieczko puszki ma wytłoczony pastelowy wzór przypominający płatki kwiatu, w jego centrum znajduje się logo marki. Boki puszki również zyskały nowy, ciekawy wizerunek. W środku opakowania oprócz produktu znajduje się puszek, który chroni kulki przez uszkodzeniem, jak również możemy nim aplikować produkt, choć ja wolę używać do tego celu pędzla. 


Drugim kusicielem sensorycznym jest oczywiście zapach. Jestem w nim kompletnie zakochana i przyjemnie zaczynam poranek z tak pięknie pachnącym kosmetykiem. Co do samego pudru- wydaje mi się być bardziej miałki i pylący od innych kulek, które posiadam, co oczywiście nie jest jego wielkim minusem. Lubię efekt jaki dają po aplikacji na skórę. Twarz faktycznie wygląda na bardziej wypoczętą, a cera na zdrowszą i piękniejszą. Makijaż wykonany tym pudrem nie daje płaskiego matu, który zatraca naturalny wygląd twarzy. Posiadaczki tłustej cery niestety będą musiały dokonać poprawek w ciągu dnia, ale to chyba typowe, tym bardziej, że produkt nie jest kosmetykiem matującym.


Cena jaką przyjdzie Wam zapłacić jeśli zdecydujecie się na jego zakup to 226 zł za 25 g produktu. Możecie zakupić je w perfumerii Sephora i Douglas. Jak podobała się Wam ta kolekcja? Któraś z Was zdecydowała się na któryś z tych kosmetyków?